Seksizm, który znamy.
W obecnych czasach nie stanowi problemu odróżnienie tego, co w naszym tradycyjnym ujęciu stanowi negatywne zachowania wobec kobiet. Przymusowe osadzanie kobiet w roli podrzędnej do społecznej roli mężczyzny – ograniczanie dostępu do określonych profesji czy aktywności z czasem stały się, dla większości społeczeństwa, w oczywisty sposób złe i niewłaściwe. Przykładowo, zawód adwokata w Polsce otwarto dla kobiet dopiero w latach 20-tych XX wieku, a możliwość jazdy samochodem przez kobiety w Arabii Saudyjskiej wprowadzono w 2018 r. Podobnie wszelkie przejawy przemocy na tle seksualnym o różnym stopniu nasilenia, są powszechnie uznawane za negatywne zjawisko. Jest to tzw. seksizm wrogi, który, jeśli samemu się go nie stosuje i nie usprawiedliwia, stosunkowo łatwo zauważyć i piętnować.
Nieoczywiste formy seksizmu
Zdecydowanie trudniej jest uświadomić sobie, po pierwsze, istnienie, a, po drugie, zauważalną szkodliwość zjawiska, jakim jest tzw. seksizm życzliwy (lub dobrotliwy). Jego podstawą jest swoista infantylizacja (udziecinnienie) kobiet poprzez promowanie i wspieranie u nich postaw pożądanych z punktu widzenia społeczeństwa patriarchalnego. Seksizm życzliwy, w nieoczywisty sposób, koreluje i wzmacnia przekonania, które są podstawą również dla seksizmu wrogiego. W zasadzie, oba te zjawiska wzajemnie się podtrzymują i pogłębiają. Ich wspólnym fundamentem jest przypisywanie stereotypowych ról związanych z płcią oraz usprawiedliwianie społecznej dominacji mężczyzn.
Czy powinnam obrazić się za przepuszczenie w drzwiach?
Z seksizmu życzliwego wypływa przekonanie, że kobieta jest stroną słabszą w opozycji do mężczyzny, którą ten mężczyzna ma się zaopiekować. Za okazaną opiekę kobieta powinna być z kolei wdzięczna i okazać wzajemność poprzez postawę zgodną z wymogami społecznymi. Jak z każdym aspektem w relacjach międzyludzkich, najważniejsza jest intencja. Jeśli otwarcie przed kobietą drzwi, wstawienie walizki w pociągu na wysoką półkę bądź odsuwanie krzesła w restauracji wypływa z tego, że chcę być po prostu miły dla tej osoby, a nie dla tej kobiety (z samego faktu bycia kobietą), to nie popadajmy w skrajność. To jest OK!
Z jakich podstaw wypływa nasze zachowanie?
Jeśli chcemy przeprowadzić, nazwijmy to roboczo, „test intencji”, odkrycie prawdziwych motywów najlepiej uwidacznia reakcja mężczyzny na uprzejmą odmowę. Gdy w efekcie poczuje się do żywego urażony odtrąceniem takiego gestu, najwidoczniej motorem jego działania nie była ludzka życzliwość. W przypadku gdy boli nas czyjaś grzeczna odmowa, to, prawdopodobnie, chcieliśmy poprzez oferowaną pomoc wspomóc tak naprawdę siebie i swoje ego, a nie tę drugą osobę. Odmowa wiąże się też z utratą kontroli nad wspomnianą wyżej dynamiką opieka-wdzięczność. Brak wykonania gestu wytrąca nas z pozycji siły, z której moglibyśmy żądać, a przynajmniej oczekiwać, konkretnego zachowania drugiej strony.
Seksizm jako forma kontroli
Czasem wręcz słyszymy o „dowodach wdzięczności” czy „utraconych korzyściach”. Przykładowo, w odniesieniu do opłaconej randki, która nie znalazła swojego finału w sypialni. Z drugiej strony brak świadomości na temat mechanizmu tego zjawiska może wzbudzać u kobiet poczucie winy. Ostatecznie wpędza je to w przyjęty społecznie schemat postępowania. Zakładają bowiem, że „tak po prostu jest”. Ewentualnie, godzą się z tym, że przyjęcie przez nie jakiegoś gestu oznacza wyrażenie niemej zgody. Zgody na udział w tym tańcu wzajemności, z której nie mogą się już wycofać. Z tego punktu widzenia ograniczone są do opcji, zgodnie z którymi, albo mogą się podporządkować, albo zrezygnować z prób stworzenia relacji heteroromantycznej.
Czy mężczyźni odnoszą korzyść z seksistowskich zachowań?
Warto przy tym zauważyć, że opisane zjawisko jest równie szkodliwe dla kobiet, co i mężczyzn. Stwarza bowiem u nich presję określonego zachowania. Są to na przykład konieczność zapłaty w restauracji czy na późniejszym etapie znajomości – bycia jedynym żywicielem rodziny. Sedno problemu rozbija się o to, czy chęć takiego zachowania wynika z zaprogramowania nas, że „tak wypada”. Bądź czy jest efektem wewnętrznej potrzeby i satysfakcji związanej z określonym zachowaniem.
Kto ma lepiej
W tym przypadku uwidacznia się również wspomniane współegzystowanie seksizmu wrogiego i życzliwego. Przytoczone wyżej negatywne czy wręcz nacechowane agresją reakcje na odmowę kobiecego udziału w akcie życzliwego seksizmu również wypływają z wewnętrznych potrzeb. Jednak tych podbudowanych paternalistycznymi pobudkami utrzymania swojej pozycji dominującej. Z drugiej strony może mieć to również taki oddźwięk, że dopasowujący się wbrew swojej rzeczywistej woli mężczyzna tłumi wrogość wobec kobiet w ogóle. Ma żal, że w pewnych aspektach kobiety startują z „lepszej” pozycji. Tacy mężczyźni nie dostrzegają przy tym, że ceną pozornego uprzywilejowania jest utrata sprawczości przez kobiety. Godzenie się na uzyskanie jedynie tego, co mężczyźni będą łaskawi im ofiarować.
Chwila refleksji nad własnym postępowaniem
Jak widać zaklęte koło współoddziaływania może skutecznie hamować zmiany społeczne, które byłyby w ostatecznym rozrachunku korzystne dla obu stron. Kluczowe jest dostrzeżenie nie tylko wierzchołka góry lodowej („feministki robią problem, że facet drzwi otworzył”). Ważne jest to, co znajduje się pod wodną taflą. Tam skrywane są nasze wewnętrznie zakorzenione przekonania, które mogą się uzewnętrzniać poprzez taką formę seksizmu. Refleksja nad samym sobą i połączenie z własnym systemem wartości to doskonałe narzędzie, by dokonać wewnętrznego rachunku sumienia. Jest to też, może przede wszystkim, okazja, by dowiedzieć się czegoś więcej o sobie.