Twój styl przywiązania a późniejsze relacje romantyczne. Czy widzisz podobieństwa?

4 minut czytania
26.08.2022

Pewnym wyświechtanym stwierdzeniem, które słyszeliśmy już niejednokrotnie jest:

„ dzieciństwo kładzie się cieniem na nasze dorosłe życie ”.

Obecnie podchodzimy do tak stanowczych osądów z dystansem, gdyż przeważa pogląd holistyczny, wskazujący na równoważną rolę genów, wychowania i środowiska. Freud by się uśmiał, że wracamy znów w swoich rozważaniach do powyższego cytatu, oddając głos tzw. teorii stylów przywiązania (the attachment theory).

Czy dzieciństwo wpływa na przyszłe związki romantyczne?

Konkretne postawy oraz schematy zachowań zostają nam bezwiednie wdrukowane w podświadomość, gdy jesteśmy małymi dziećmi. Ma to miejsce na etapie rozwoju w wieku 0-2 lat. Uczymy się wtedy dostosowywać swoje reakcje w odpowiedzi na sygnały otrzymywane z otoczenia. Zapamiętujemy, które z naszych komunikatów generują po drugiej stronie pożądane działanie. Milkniemy, gdy wyczuwamy napięcie, nie chcąc narażać się na atak. Płaczemy, by zwrócić uwagę na swój dyskomfort i znaleźć ukojenie. Uczymy się jak postępować ze swoim opiekunem, by wywrzeć wpływ. Przykładowo, niemowlę zaczyna uśmiechać się w sposób świadomy (tj. celem wywołania uśmiechu u opiekuna) już pomiędzy szóstym a ósmym tygodniem życia.

Nauka przetrwania.

Egzystencjalna potrzeba przetrwania wymusza na nas dopasowanie. Ma to nam zapewnić poczucie bezpieczeństwa i opiekę ze strony osób, od których jesteśmy zależni. W ten sposób wyposażeni zostajemy w domyślny zestaw automatycznych reakcji, które stosujemy w życiu niemowlęcym. Niestety jest on na tyle wpleciony w naszą podświadomość, że rzutuje także na przyszłe sytuacje życiowe. Zupełnie już niezwiązane z przetrwaniem w takim tego słowa znaczeniu, w jakim było ono dla nas konieczne jako bezbronnych dzieci.

Nieuleczone deficyty dzieciństwa.

Uświadomienie sobie, że w istocie można każdą, nawet najbardziej złożoną sprawę, sprowadzić do prostego równania, w którym sytuacja niezaspokojenia naszych potrzeb skutkuje przyjęciem przez nas jednego z nauczonych w dziecięctwie zautomatyzowanych zachowań społecznych, może być dla niektórych nie lada zaskoczeniem. Czyżbysmy byli wbrew pozorom aż tak nieskomplikowanymi istotami? Okazuje się, że w tym stwierdzeniu pozostaje dużo prawdy. Swoistym „triggerem” uruchamiającym w nas stare, niezabliźnione rany są zwłaszcza relacje romantyczne. Podświadomie wchodzimy w nich w podobną dynamikę jak w relacji dziecko-opiekun, chcąc w końcu wypełnić braki, których doświadczyliśmy w dzieciństwie.

Teoria stylów przywiązania.

Teoria stylów przywiązania, oryginalnie pochodząca od brytyjskiego psychoanalityka Johna Bowlby’ego, w rozwiniętej z czasem formie zakłada istnienie czterech wariantów przywiązania: lękowego (anxious), unikającego (avoidant), bezpiecznego (secure) oraz zdezorganizowanego (fearful-avoidant).

Jak wspomniano wcześniej, wykształcenie się któregoś ze stylów powiązane jest z modelem wychowania. Wpływ mają – dostępność opiekuna, jego responsywność na potrzeby dziecka oraz stworzenie mu bezpiecznej przestrzeni na rozwój, bez nadmiernej kontroli. Wskazuje się także, że równie ważne w tym procesie są czynniki niezależne – usposobienie i cechy charakteru przejawiane przez dziecko.

Styl bezpieczny.

Stylem modelowym jest wspominany wyżej styl bezpieczny. Wiąże się z wykształceniem w dziecku, a później w osobie dorosłej, poczucia zaufania i bezpieczeństwa w relacjach z innymi ludźmi. Taka osoba jest w stanie zachować w związku zarówno zdrową potrzebę autonomii. Potrafi przy tym zawierzyć drugiej stronie w ważnych sprawach oraz budować z nią wspólną przyszłość.

Styl unikający.

Styl unikający (nazywany też unikowym) wykształca się bądź u osób nazbyt kontrolowanych w dzieciństwie (nieposiadających przestrzeni na własną eksplorację i samorozwój) lub których potrzeby były systematycznie ignorowane (dlatego też nauczyły się polegać wyłącznie na sobie samych). Każdy z tych schematów powoduje, że w dziecku powstaje poczucie zagrożenia w relacji z opiekunem. Albo bowiem ograniczane jest jego własne „ja”. W powiązaniu ze ścisłym nadzorem tego jak można i jak nie można się zachować. Albo musi liczyć na siebie, ponieważ opiekun nie zważa na jego potrzeby, przestaje je więc mu komunikować.

Dlatego też w takiej osobie buduje się przekonanie, że „relacje są niebezpieczne”. Prowadzą bowiem do „wchłonięcia” przez drugą osobę lub wiążą się z ryzykiem, które nie przynosi korzyści. Stąd, w dorosłym życiu podchodzą do budowania związków z rezerwą. Nie angażują się w nie lub w ogóle stronią od wchodzenia w relacje.

Styl lękowy.

Styl lękowy związany jest z kolei z tym, że dziecko funkcjonuje w środowisku, które nie jest konsekwentne w spełnianiu jego potrzeb. Wówczas próbuje ono wyłapać, poprzez jakie zachowania jest w stanie „zatrzymać” przy sobie opiekuna. Reakcja na odrzucenie, choćby chwilowe, jest przy tym bardzo silna. Wynika to z tego, że brak stabilności wywołuje obezwładniające poczucie lęku, czy tym razem nie jest to definitywne odrzucenie. Każda kolejna sytuacja utwierdza ten schemat.

Taka osoba w dorosłym życiu w relacjach z innymi jest niepewna siebie i na każdym kroku szuka potwierdzenia uczuć od drugiej osoby. Nawet będąc w zadeklarowanym związku, mając w życiu codziennym szereg gestów, słów i czynów potwierdzających zaangażowanie, jest wyczulona na nawet najmniejsze oznaki zmiany nastroju, tonu głosu, sposobu mówienia czy pisania, które miałyby świadczyć o wygasaniu uczucia. Stąd w związkach wymagają od partnera wielu zapewnień i bardzo szerokiej dostępności. Nawet na drobne przejawy autonomii ze strony partnera mogą reagować emocjonalnie, doszukując się odrzucenia.

Styl zdezorganizowany.

Styl zdezorganizowany jest połączeniem dwóch wyżej opisanych modeli zachowań. Taka osoba prawdopodobnie wychowała się w domu, w którym musiała walczyć o przetrwanie. Opiekun był nie tylko nieobecny, lecz może również dysfunkcyjny, przemocowy. Dlatego też takie osoby z jednej strony pragną bliskości, z drugiej mają problem z obniżeniem muru wokół siebie. Kojarzy im się to bowiem z poczuciem zagrożenia. W związkach romantycznych taka osoba może raz być bardzo zaangażowana czy wręcz przytłaczać swoimi uczuciami. Z drugiej strony, po czasie wzmożonego kontaktu, może uciec na bezpieczną odległość, powodując w partnerze poczucie zagubienia.

Praca nad wewnetrzną raną.

Uświadomienie sobie, który ze stylów przejawiamy sami w związkach z innymi ludźmi może być pomocnym narzędziem przy podjęciu pracy nad sobą. W ten sposób zwrócimy się ku bezpiecznemu modelowi budowania relacji. Możemy także zdać sobie sprawę z czynników zapalnych, które mogą uruchamiać w nas reakcje automatyczne.