Jak możliwości zarobkowe wpływają na wysokość alimentów?

2 minut czytania
23.02.2023

W powszechnej świadomości utarło się przekonanie, że osiąganie zarobków na poziomie minimalnej krajowej lub pozostawanie na bezrobociu automatycznie przesądza o tym, że z takiej osoby nie ściągnie się alimentów. Jest to założenie błędne, które, niestety, wiele osób powstrzymuje przed zawnioskowaniem o podwyższenie obowiązku alimentacyjnego lub o jego ustalenie w ogóle.

Na co zwraca uwagę Sąd?

Trzeba wskazać, że Sąd przyznaje alimenty w danej kwocie po tym, jak dokona oceny całokształtu sytuacji rodzica, na którego nakłada obowiązek, oraz dziecka, które będzie uprawnione do uzyskania świadczenia. Przede wszystkim zwraca uwagę na potrzeby dziecka (ale te usprawiedliwione! Czyli związane z wyżywieniem, ubiorem, edukacją, rozrywką), a obok nich na możliwości zarobkowe i majątkowe rodzica, który ma być zobowiązany do płacenia. Możliwości majątkowe to posiadane środki – oszczędności, nieruchomości, prawa majątkowe (papiery wartościowe, udziały) etc.

Możliwości zarobkowe – czyli…?

Pod pojęciem „możliwości zarobkowych” kryje się nie tylko to, co ta osoba zarabia w danym momencie, ale przede wszystkim to, co jest w stanie zarobić. Ocena tych możliwości jest dokonywana w oparciu o to, jakimi zdolnościami (fizycznymi i umysłowymi) cechuje się taka osoba. Jakie ma wykształcenie i na podjęcie jakiej ścieżki zawodowej jej to pozwala (w porównaniu z tym, co robi obecnie). Jak prezentuje się dotychczas zdobyte doświadczenie zawodowe i przy wykonywaniu których profesji może okazać się pomocne. Pewnym ograniczeniem są oczywiście kwestie zdrowotne. Podjęcie pracy nie może narażać na pogorszenie zdrowia, a warunki jej wykonywania muszą uwzględniać niedyspozycje ze względu na niepełnosprawność.

Wartość pracownika na rynku pracy.

Mając na względzie powyższe Sądy zwracają się np. z zapytaniem do właściwego Powiatowego Urzędu Pracy z pytaniem, jakie oferty pracy i o jakim poziomie zarobków mógłby otrzymać, biorąc pod uwagę jego profil zawodowy. Mogą w ten sposób ustalić jaka jest na dany moment w gospodarce rzeczywista „wartość” danej osoby na rynku pracy. Tj. na jakie średnio wynagrodzenie mogłaby liczyć.

Dzieci na równi z rodzicami.

Wspomnieć przy tym należy, że dzieci mają prawo do życia na takim samym poziomie (czy też do takiej samej „stopy życiowej”, którym to określeniem posługuje się prawodawca), bez względu na to, czy mieszkają z nimi czy żyją w rozłączeniu. Tym bardziej bez znaczenia pozostanie to, że rodzic „na papierze” otrzymuje jakąś kwotę, gdy jednocześnie z tego, jakie życie prowadzi wynika, że nie brakuje mu pieniędzy na kosztowne rozrywki czy nowe sprzęty.

Alimenty i wspomaganie rozwoju dziecka.

Wracając do myśli przewodniej zakreślonej we wstępie, na podstawie przedstawionych informacji widzimy, że prawo chroni dziecko i jego uprawnienie do otrzymania alimentów w odpowiedniej wysokości. Pamiętajmy, że alimenty mają wspomóc rozwój i wychowanie dziecka, a, jakkolwiek nie byłoby to trzeźwe, zdroworozsądkowe spojrzenie, z ograniczoną ilością pieniędzy jest to zadanie bardzo utrudnione. Dlatego też miejmy na względzie, że jest to spór nie dla zasady, lecz dla lepszej przyszłości i rozwoju naszego dziecka i/lub dzieci.

Dowody- wspomnienia osoby dotkniętej przemocą domową.

2 minut czytania
07.12.2022

Pierwsze pytanie, jakie usłyszysz to: „Czy ma Pani dowody?”

Nikt nie pyta, jak się czujesz, czy czegoś potrzebujesz, jak sobie z tym radzisz…

Najważniejszy jest dowód. W każdej postaci: sms, fotografia, wszystko, co może przyczynić się do udowodnienia stanu faktycznego. Najlepiej, by zawierał dokładną datę…tylko i aż tyle.

Człowiek doświadczający przemocy nie myśli o takich rzeczach.

„Jak to-dowód?”

Przecież tam byłam, widziałam, czułam, słyszałam. To niestety nie wystarczy. Wielokrotnie więc brałam czystą kartkę i drżącą ręką pisałam przebieg zdarzenia: data, godzina oraz dialog, każde słowo, które usłyszałam, wszystko, co wtedy czułam, co udało mi się zapamiętać, a o czym tak bardzo chciałam zapomnieć. Nawet jeśli, coś wydawało mi się mało istotne, później, w kontekście całości zdarzenia, miało największy sens. Były sytuacje, że nie miałam pod ręką długopisu ani kartki, ale telefon miałam zawsze. Wiem, że byłoby mi wtedy dużo łatwiej, gdybym miała taką aplikację.

Żyjemy wciąż w pośpiechu, ileż to razy zdarza się, że przez przypadek coś wykasujemy, usuniemy, telefon nagle przestanie „współpracować”. W aplikacji wszystko zostaje, nie musisz martwić się – gdzie zostawiłaś kartkę z notatką z tego zdarzenia. Nie zastanawiaj się, czy coś się przyda. Po prostu „wyrzuć to” z siebie. Tu liczysz się Ty, Twoje myśli, Twoje uczucia, Twoje czyny. Cokolwiek uznasz za dowód, może przyczynić się do przekonania innych o tym, jak było naprawdę. Nikt bowiem nie widzi tego, co wewnątrz Ciebie: Twoich ran, „szpilek” powbijanych w serce, słów, które przecięły Cię na wskroś i pod którymi ugięły Ci się kolana…Jeśli już raz wyrzucisz z siebie bolesne zdarzenia, później będzie Ci łatwiej o nich rozmawiać np. w sądzie.

Każdy dowód jest dobry i nawet jeśli się nie przyda, to przyczyni się do Twojego procesu odzyskiwania sił, bo zdarzenie będzie już w jakiś sposób poza Tobą.

Osoba anonimowa

Krótka opinia psychologa

Kiedy rozmawiam z ludźmi doświadczającymi przemocy nabieram przekonania, że przemoc boli podwójnie. Boli w chwili, w której jej doświadczają oraz w momencie, kiedy zaczynają o niej mówić. Zaprzeczenie, bagatelizowanie, racjonalizacja, wyparcie i szereg innych mechanizmów obronnych pozwalają trwać i przetrwać w często bardzo toksycznych relacjach, ale kiedy w wyniku pracy z psychologiem albo tego, że przelewa się kropla goryczy klientka lub klient postanawia tę relację zmienić zaczyna potrzebować solidnych argumentów. Niebieski kalendarz może bardzo w tym pomóc. Zbierane tam informacje pozwalają nazwać rzeczy po imieniu, określić cykle przemocy – dzięki czemu odzyskać możliwość wpływu na sytuację oraz zebrać konkrety, które pomogą przemocy zaprzestać. Te konkrety to dowody na to, że byliśmy krzywdzeni. Bo niestety dowodem nie jest to, że mówimy prawdę, że tam byliśmy, że czuliśmy to co czuliśmy i dobrze wiemy, jak było. Dowodem są konkretne zapiski, relacje, obdukcje, konkretne daty, miejsca i świadkowie. Niebieski kalendarz według mnie jest narzędziem, które pozwala dbać i chronić siebie w sytuacji, kiedy nie zawsze jesteśmy bezpieczni i chronieni przez osoby teoretycznie nam bliskie.

Czy mogę nie zgodzić się na rozwód?

3 minut czytania
10.11.2022

Poinformowani z wyprzedzeniem lub też nie, pewnego dnia odbieramy od listonosza pękaty list polecony – doręczenie odpisu pozwu w sprawie o rozwód. Zgodnie z procedurą, od momentu doręczenia pozwu mamy czternaście dni na wystosowanie odpowiedzi. Co w przypadku, gdyby zaryzykować i napisać – „nie zgadzam się na rozwiązanie związku małżeńskiego przez rozwód”? Kropka. Jeśli ty i twój małżonek nie jesteście obywatelami Filipin (jedyne państwo członkowskie ONZ, w którym nie zalegalizowano instytucji rozwodu), nie będzie to jednak takie proste.

Punktem wyjściowym jest tzw. zasada egalitaryzmu małżonków, zgodnie z którą mają oni względem siebie (a także wobec wspólnych dzieci) równe prawa i obowiązki. Z tego względu żadna ze stron nie może zmusić drugiej osoby do pozostawania w związku małżeńskim wbrew jej woli, a każdy z małżonków ma prawo zażądać, żeby Sąd dokonał rozwiązania związku małżeńskiego przez rozwód.

Oczywiście od tej zasady przewidziane są wyjątki, które wiążą się z tematem winy za rozkład pożycia małżeńskiego. Jednakowoż Sąd w pierwszej kolejności bada przede wszystkim podstawową przesłankę rozwodu, tj. czy nastąpił trwały i zupełny rozkład pożycia małżeńskiego [artykuł].

Nawet jeżeli okoliczności wskazują, że do takiego rozkładu doszło, to Sąd może uznać, że orzeczenie rozwodu jest niedopuszczalne. Z taką sytuacją mamy do czynienia, gdy :

1) rozwodu żąda małżonek uznany za wyłącznie winnego

2) wskutek rozwodu ucierpiałoby dobro małoletnich dzieci małżonków lub

3) z innych przyczyn byłoby to sprzeczne z zasadami współżycia społecznego.

Skupmy się zatem na pierwszej z tych przyczyn, jaką przewiduje art. 56 § 3 k.r.i.o. Gdy orzeczenia rozwodu żąda małżonek wyłącznie winny rozkładu pożycia, to rozwód jest dopuszczalny przy wyrażeniu zgody przez drugiego małżonka. W przypadku braku takiej zgody, rozwód może być orzeczony, gdy odmowa jest w danych okolicznościach sprzeczna z zasadami współżycia społecznego. Domniemywa się jednak, że taka odmowa jest zgodna z zasadami współżycia społecznego, a na małżonku winnym ciąży obowiązek wykazania, że jest inaczej. (Wyrok Sądu Najwyższego, Izba Cywilna z dnia 26 października 2000 r., sygnatura akt II CKN 956/99).

Co to oznacza w praktyce? Ważny jest przede wszystkim motyw odmowy. Zwłaszcza w przypadku, gdy małżonek winny pozostaje już w innym nieformalnym związku, a taka odmowa ma stać mu na drodze do zawarcia ponownego związku małżeńskiego. Co ciekawe, cel ten nie jest sam w sobie sprzeczny z zasadami współżycia społecznego, jeśli wynika z pragnienia utrzymania związku małżeńskiego, powodowanego względami zgodnymi z normami moralnymi, etycznymi i społecznymi. (Wyrok Sądu Najwyższego, Izba Cywilna, z dnia 26 lutego 2002 r., sygnatura akt I CKN 305/01).

Decydujące znaczenie ma bowiem, jak wspomniano, motyw, zatem inaczej będzie oceniana odmowa motywowana szykaną małżonka winnego i wymierzeniem mu w ten sposób „kary” za niewierność niż sytuacja, w której odmawiający swoją postawą rzeczywiście uzasadnia, że wierzy w możliwość naprawy małżeństwa. Pierwsza z nich będzie wiązała się bowiem z tzw. nadużyciem prawa. W drugiej zaś Sąd weźmie pod rozwagę, czy istnieje realna szansa na odnowienie pożycia między małżonkami i z tej perspektywy oceni słuszność odmowy. Interesujące w tym kontekście wydaje się rozstrzygnięcie gdańskiego Sądu Apelacyjnego, zgodnie z którym odmowa małżonka zgody na rozwód ze względów religijnych nie może być uznana za sprzeczną z zasadami współżycia społecznego (art. 56 § 3 KRO) (Wyrok SA Gdańsk z dnia 1999 r., sygnatura akt I Aca 290/99). W zależności od okoliczności konkretnej sprawy, przekonania religijne jako podstawa odmowy były w orzecznictwie różnie interpretowane, a kwestia ta nie jest jednoznacznie rozstrzygnięta.

Odwracając sytuację, odmowa małżonka wyłącznie winnego nie może stanowić przeszkody ku rozwiązaniu małżeństwa na wyżej opisanych zasadach.

Zatem nasza zgoda bądź odmowa ma wiążący wpływ na proces rozwodowy przede wszystkim w wyżej opisanej sytuacji. Oczywiście, nawet gdy oboje małżonkowie ponoszą winę za rozkład pożycia, taka odmowa brana jest pod uwagę wraz z innymi okolicznościami sprawy. Sąd może bowiem przyjąć nasz brak zgody za jedną z przesłanek ku temu, że małżeństwo da się jeszcze odbudować, a zatem nie wystąpiła podstawowa przesłanka trwałego i zupełnego rozkładu pożycia.

Media społecznościowe – ich wpływ na małżeństwo i rodzinę.

2 minut czytania
18.10.2022

W miarę jak postępuje rozwój narzędzi upraszczających komunikację międzyludzką- która obecnie jest możliwa właściwie w każdym czasie i niemal z każdego miejsca globu, stwarzane są nie tylko nowe możliwości, ale także i zagrożenia dla trwałych związków, które odbywają się poza wirtualną rzeczywistością.

Łatwość i szybkość nawiązywania internetowych relacji, flirtu czy poważniejszych form zdrady, połączona z tym, że zdecydowanie prościej jest to ukryć, stawia osoby w związkach w sytuacji mierzenia się z pokusami, o których jeszcze nasi rodzice nie musieli nawet myśleć. Jednocześnie, w wirtualnym świecie można się zatracić również w inny sposób – świadomie bądź nie, traktując bodźce i informacje stamtąd otrzymywane priorytetowo w stosunku do interakcji z „prawdziwymi” osobami, w tym zwłaszcza z partnerem czy małżonkiem.

Niestety dla wielu osób o wiele przyjemniejsze jest bezwiedne przeglądanie treści w Internecie – chociażby tablicy na Facebooku czy instagramowej „lupki” – niż przeprowadzenie w tym czasie krótkiej rozmowy z partnerem lub przytulenie się i po prostu „wspólne pomilczenie”. Często nie docenia się takich drobnych momentów, cementujących relację, mimo że popularne ostatnio „celebrowanie codzienności” jest szeroko promowane właśnie poprzez media społecznościowe. Ciekawy paradoks.

Negatywne oddziaływanie wysokiej aktywności jednego z małżonków w mediach społecznościowych na jakość małżeństwa doczekało się już badań na ten temat. Co więcej, wyciągnięte stąd wnioski wskazują, że cierpi nie tylko druga osoba w związku, ale również cała najbliższa rodzina, zwłaszcza dzieci.[1] Jako że potrzebują one walidacji emocjonalnej od swoich rodziców, fakt, że podczas wspólnej zabawy mama lub tata jednym okiem patrzy w telefon, a drugim układa klocki, normuje w nich przekonanie, że są mniej ważne od tego, co dzieje się na ekranie smartfona. Oczywiście nie popadajmy w skrajności. Jednak, jeśli tak wygląda przeważająca część naszego czasu spędzanego z dzieckiem, należy się nad tym głęboko zastanowić. Zjawisko takie nosi nazwę rodzic niedostępny emocjonalnie.

Warto zadać sobie pytanie, co jest dla nas ważniejsze, osoby, które są przy nas na wyciągnięcie ręki, w rzeczywistym tego sformułowania znaczeniu, czy to, co widzimy i otrzymujemy na każde żądanie, poprzez kliknięcie odpowiedniej komendy w urządzeniach mobilnych.


[1] B. Aydin, S. Volkan Sari, M. Sahin „The Effect of Social Networking on the Divorce Process”, Universal Journal of Psychology 6(1): 1-8, 2018

W cieniu rozwodu – co stoi za decyzją o rozstaniu?

3 minut czytania
14.10.2022

Dla niektórych może być to zaskoczeniem, jednak okazuje się, że procesy o rozwód najczęściej wszczynane są w dwóch miesiącach w roku–w marcu i w sierpniu. Istnienie swego rodzaju sezonu narozstanie, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych, udowodnili naukowcy z Uniwersytetu Waszyngton.

Profesor socjologii Julie Brines oraz doktorant Brian Serafini, którzy przedstawili wyżej wskazane wnioski, dokonali analizy procesów rozwodowych w stanie Waszyngton w latach 2001-2015 z uwagi na kryterium daty wniesienia pozwu. W okresie czternastu lat liczba powództw znacznie wzrastała w marcu i sierpniu w porównaniu do pozostałych miesięcy w roku i ta zależność konsekwentnie powtarzała się na przestrzeni badanego okresu. Nie miały na nią istotnego wpływu nawet czynniki takie jak zmiany na rynku mieszkaniowym czy wahania wskaźników bezrobocia.

Przyczyn naukowcy upatrują w cyklicznych świętach kalendarzowych (w tym Bożym Narodzeniu) oraz wakacjach letnich. Jest to zwyczajowo czas, który w dużej mierze spędzamy na kontaktach z rodziną i wspólnych wyjazdach, mając przy tym często nadzieję na naprawę stosunków z małżonkiem.

„Ludzie przejawiają wysokie oczekiwania wobec okresu świąt, pomimo rozczarowań, jakich doznali w poprzednich latach”, [święta] „to okresy w roku, które wiążemy z oczekiwaniem lub szansą na nowy początek, nowy start, coś innego, przejście do nowego okresu życia. Jest to pewien cykl optymizmu”* – twierdzi profesor Brines.

Podobne zjawisko ma miejsce w przypadku wakacji letnich. Wspólne spędzanie czasu, dłuższe niż podczas codzienności przeplatanej pracą i obowiązkami domowymi, ujawnia wady związku, których dotychczas nie dostrzegaliśmy lub staraliśmy się nie dostrzegać. Stanowi to swoiste zderzenie z rzeczywistością i refleksję co do faktycznej kondycji naszego związku.

Mówimy jednak o marcu i wrześniu, skąd zatem ta, mimo wszystko, przepaść czasowa pomiędzy omawianymi wydarzeniami a momentem wniesieniem powództwa? Otóż, zdaniem cytowanej socjolożki, wiąże się to z szeregiem czynności, jakie poprzedzają faktyczne złożenie pozwu, tj. koniecznością rozeznania na rynku usług prawniczych, skompletowaniem odpowiedniej dokumentacji i redakcją samego pozwu. Jednocześnie, w przypadku września, małżonkowie, którzy mają wspólne dzieci, starają się dopiąć wszelkich szczegółów i formalności przed powrotem dzieci do szkoły i nawarstwieniem obowiązków związanych z ich edukacją.

Stąd pierwsze trzy miesiące roku upływają pod znakiem poszukiwań i walidacji decyzji o rozwodzie, na którą wpłynęły doświadczenia przeżyte w okresie świąt. Podobnie wakacyjne wyjazdy sprzyjają konfrontacji z rzeczywistością naszych wyobrażeń na temat związku.

Komentarz adwokat Elżbiety Bansleben

Rzeczywiście, jest to wśród prawników powszechnie znane zjawisko, że w okresie bezpośrednio poprzedzającym Święta Bożego Narodzenia, a również zauważalnie z początkiem nowego roku, w kancelariach adwokackich obserwujemy wzmożony napływ nowych spraw rozwodowych.

Prawdopodobnie wiąże się to z faktem, że w tym okresie każdy stara się nieco zawodowo zwolnić i skupić na rodzinie. Wielu małżonków skłania to ku refleksji nad stanem własnego związku. Partnerzy pokładają nadzieje w tym, że wraz ze świątecznym ciepłem i wzajemną serdecznością uda się naprawić nadszarpniętą relację. Z kolei życie pisze często zgoła odmienny scenariusz. Zamiast wzajemnej pomocy przy robieniu zakupów i spokojnego, wspólnego przygotowywania potraw, nieraz narasta frustracja spowodowana nierównomiernym podziałem świątecznych obowiązków, co przekłada się na refleksje nad całością organizacji życia rodziny.

Rozczarowanie wynikające z konfrontacji własnych wyobrażeń i oczekiwań w porównaniu z nieprzyjemną rzeczywistością niektórych odziera z resztek złudzeń. Pojawia się myśl, czy skoro nawet w święta nie możemy być dobrym, zgodnym małżeństwem, to czy nie jest to znak, że nie ma dla nas już żadnych szans?

Grudzień to również czas podsumowań. Przyglądamy się sobie, swoim wyborom, w tym związkom, z perspektywy mijającego roku. Ponownie, ta chwila oddechu, której często brakuje nam w innych miesiącach, to czas na dokonanie oceny, jak czujemy się w swoim małżeństwie i czy chcemy je kontynuować.

Podobne przemyślenia przychodzą wraz z nadejściem września. Wówczas to także napotykamy w kancelariach kolejną falę nowych spraw rozwodowych. Przyczyny są podobne. Spędzając razem wakacyjny urlop, z nastawieniem na odpoczynek i relaks, niekiedy uświadamiamy sobie, że obecność partnera niesie ze sobą więcej przykrości i smutku niż pozytywnych emocji.

Nie oceniając jednak tych postaw podkreślić należy, że każdy czas, nie tylko świąteczny czy noworoczny, jest dobry, by zastanowić się nad kondycją naszego związku, a przed ostateczną decyzją o ewentualnym rozstaniu zawsze warto przemyśleć, czy nie możemy jeszcze popracować nad związkiem, czy możemy na przykład wspólnie z partnerem wybrać się na terapię. Zdarza się bowiem, że przychodzą do nas klienci wzburzeni kiepskim przebiegiem świąt czy wakacji, których kontaktujemy z psychologiem, a po pewnym czasie okazuje się, że kryzys, z którym się pojawiają, może być przemijający, terapia skuteczna, a małżeństwo ostatecznie okazuje się całkiem udane.

*tłumaczenie własne

Dostęp do cytowanego artykułu https://www.washington.edu/news/2016/08/21/is-divorce-seasonal-uw-research-shows-biannual-spike-in-divorce-filings/

Czy wszystko w związku musi być wspólne?

2 minut czytania
28.09.2022

Kiedy zaczynasz dzielić ze swoim partnerem coraz więcej wspólnych rzeczy – swój czas, miejsce zamieszkania, znajomych – coraz mniej przestrzeni pozostaje tylko dla Ciebie. Aż w końcu może zabraknąć jej zupełnie.

Czy czujesz się dobrze w swojej relacji?

Każda osoba będąca w intymnej relacji na co dzień styka się z różnymi aspektami bliskości i prywatności. Są to wspólne mieszkanie, konto bankowe, wspólne używanie łazienki. I choć dla niektórych dzielenie każdego aspektu życia z drugą osobą nie wydaje się niczym dziwnym, na pewnym etapie związku może okazać się, że zaczyna brakować przestrzeni na indywidualność.

Czy czujesz się zobowiązany do spędzania swojej każdej wolnej minuty z partnerem? Czy przestałeś zajmować się swoimi zainteresowaniami i hobby na rzecz wspólnych aktywności? Czy rozmawiasz i sam spotykasz się ze znajomymi, czy samodzielnie podejmujesz decyzje co do aspektów finansowych? Gdzie są granice Twojej intymności, czy potrafisz jasno powiedzieć „nie”?

Te i podobne pytania powinieneś zadać sobie, gdy czujesz, że zaczyna brakować Ci przestrzeni w Twojej relacji z partnerem.

Dlaczego absolutna „wspólność” jest niebezpieczna?

Mamy różne osobowości, różne zainteresowania, jesteśmy na różnych etapach zawodowych. Jedni lubią godzinami czytać książki, inni tyleż samo przebywać w lesie, a jeszcze inni stawiają na rozwój zawodowy, inwestując w szkolenia, kursy i warsztaty.

Bycie innym od drugiej osoby to najnormalniejsza rzecz na świecie. Dlatego też próba uczynienia każdego aspektu życia z drugą osobą wspólnym jest nienaturalna i może okazać się niszcząca dla związku. Swoimi odmiennościami powinniśmy ubogacać się nawzajem, a nie sprawiać, że czujemy się z drugą osobą obco, nieswojo, nie na miejscu.

Rozmowa jest zawsze dobrym pomysłem.

Jeżeli coś dla Ciebie jest ważne, jeżeli masz swoje pasje – nie obawiaj powiedzieć się o nich swojemu partnerowi. Być może masz inny sposób inwestowania pieniędzy. Może masz zainteresowania, których nie możesz obiektywnie rzecz biorąc dzielić ze swoim partnerem – może to kwestia czasu, umiejętności.

Tutaj potrzebna jest rozmowa, w której powiesz o swoich pragnienia i przedstawisz swoje stanowisko. Łagodnie, ale stanowczo wskażesz granice, które czujesz, że zostały przekroczone. Albo po prostu powiesz o tym, że potrzebujesz czasu tylko i wyłączenie dla siebie – żeby odpocząć od wyzwań dnia, wyciszyć się i wyrazić siebie w sposób, w który nie masz możliwości uczynić przy partnerze.

Co jednak najważniejsze – dzięki czasu spędzonemu osobno, z pewnością znajdziecie mnóstwo nowych tematów, które będziecie mogli ze sobą poruszyć. Dzielenie się, choćby zauważonymi różnicami, to możliwość wartościowego spędzenia czasu z partnerem, a także pozwolenie mu, a przede wszystkim sobie, na rozwój i dalsze poznawanie siebie nawzajem w Waszej relacji.

Szkolne początki – jak pomóc pierwszakowi w nowej klasie.

2 minut czytania
15.09.2022

Nowe znajomości, nauczyciele, tryb dnia. Wraz z początkiem września dla wielu małych dzieci ich dotychczasowy świat zmienia się o 180 stopni.

Nowa klasa – nowe wyzwanie

Dla dziecka pierwszy dzień szkoły to moment, w którym kończy się wakacyjna sielanka, a rozpoczyna się okres obowiązków i nowych zadań.

Część pierwszaków jest przyzwyczajona do ustalonych godzin rozpoczęcia i zakończenia pobytu w placówce szkolnej. Nie jest im obcy dźwięk szkolnego dzwonka i rozumieją, że w czasie lekcji należy słuchać nauczyciela i wykonywać jego polecenia.

Nawet jednak przy znajomości zasad panujących w szkole, przejście z tzw. „zerówki” czy przedszkola do pierwszej klasy szkoły podstawowej jest znaczącym wydarzeniem w życiu każdego pierwszaka. Szczególnie zaś pierwsze tygodnie, a nawet miesiące w nowej klasie będą przeżywać dzieci, które dotąd nie uczęszczały do żadnej instytucji opiekuńczo-wychowawczej bądź kontynuują edukację w nowej placówce szkolnej.

Jak początkowe tygodnie w szkole wpływają na dziecko?

Rozpoczęcie pierwszej klasy może okazać się przeżyciem stresującym, a nawet w pewien sposób destabilizującym emocjonalnie dla nowego ucznia. Szczególnie dla bardzo wrażliwych dzieci ten czas będzie wiązał się ze łzami i krzykiem, które dotąd mogły występować sporadycznie. Dziecko może odmawiać współpracy, grymasić i na wszelkie inne sposoby okazywać swoje niezadowolenie z powodu nauki w nowej klasie.

Dlaczego tak się dzieje? Przede wszystkim należy spojrzeć na to z perspektywy dziecka. Wymienione wyżej zachowania mogą wiązać się przede wszystkim z dostarczeniem dziecku wielu nowych bodźców. Pierwszak poznaje nowe dzieci i nauczycieli, przyzwyczaja się do nieznanego układu korytarzy i sal. Co więcej, podczas lekcji jest zobowiązany do wykonywania poleceń, których mógł do tej pory jeszcze nie znać.

Dziecko wyciągnięte ze swojej strefy komfortu, którą dotąd był dom albo inna klasa, może czuć bezradność, samotność, a nawet lęk wobec nowej sytuacji życiowej, w której się znalazło.

Jak mogą pomóc opiekunowie?

Rolą opiekuna w tych pierwszych chwilach w nowej klasie jest zredukowanie stresu do minimum. Szczególnie warto zadbać o samopoczucie dzieci, które zmierzając do pierwszej klasy nie uczęszczały wcześniej do przedszkola czy „zerówki”.

Dla każdego nowego ucznia pomocne będą słowa otuchy i wytłumaczenie podstawowych zasad, jakie obowiązują w szkole i podczas lekcji. Dziecko powinno zostać zapewnione, że opiekun (bądź inna bliska osoba) będzie na pewno czekać na nie po zakończeniu zajęć, a czas, jaki spędzi w placówce, minie szybciej, niż mu się będzie wydawać. Warto uświadomić pierwszaka, że nowa klasa to absolutnie nie kara za złe zachowanie. Szkoła to przede wszystkim nowa przygoda i możliwość spędzenia czasu ze swoimi rówieśnikami, którzy też na pewno lubią bawić się w chowanego, rysować czy skakać na skakance.

Ponadto opiekun powinien w tym czasie być szczególnie wrażliwy na potrzeby dziecka. Przykładowo może zaistnieć potrzeba ograniczenia innych bodźców po zakończeniu lekcji albo zapewnienie dziecku dłuższej ilości snu. Warto też zapewnić dziecko, że łzy spowodowane zmęczeniem czy smutkiem są w porządku. Pomocne również będzie wskazanie, że może o wszystkim, co w szkole się działo opowiedzieć. Dzięki temu na pewno wspólnie uda się znaleźć dobre rozwiązanie problemów, które napotkało na swojej drodze, zapewniając mu możliwie bezstresowe dołączenie do społeczności szkolnej w nowej klasie.

Alkoholizm w rodzinie – Jak skierować bliską osobę na leczenie?

2 minut czytania
12.09.2022

Co to za choroba i kogo dotyczy?

Alkoholizm to potoczna nazwa choroby, której oficjalna nazwa to Zespół zależności alkoholowej.

Choroba ta wpływa nie tylko na samą osobę uzależnioną. Już od początku może wpływać destrukcyjnie na otoczenie osoby uzależnionej, a szczególnie na jej relacje z najbliższymi. Najczęstszymi ofiarami tej choroby, oprócz samego uzależnionego, jest rodzina, a szczególnie małżonek i wspólne dzieci. Według danych WHO w Polsce na jednego mieszkańca w 2016 roku przypadało 10,4 l czystego alkoholu etylowego[1], co sprawiło, że znaleźliśmy się w czołówce państw europejskich pod względem spożywania alkoholu.

Do kogo należy decyzja o leczeniu?

Tak jak w przypadku każdego uzależnienia, decyzja o podjęciu leczenia należy przede wszystkim do samej osoby uzależnionej. Może się jednak okazać, że osoba uzależniona nie tylko nie chce podjąć się leczenia, ale nawet nie uświadamia sobie problemu ani też tego, w jak negatywny sposób oddziałuje na swoje najbliższe otoczenie. Wówczas należy rozważyć, czy osoba taka nie powinna zostać skierowana na przymusowe leczenie odwykowe.

Gdzie kierować wniosek?

Postępowanie w zakresie przymusowego skierowania osoby uzależnionej od alkoholu na leczenie odwykowe reguluje ustawa z dnia 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmu (Dz.U. 1982 Nr 35, poz. 230). Zgodnie z nią, tylko sąd może nałożyć na osobę uzależnioną od alkoholu obowiązek poddania się leczeniu w zakładzie lecznictwa odwykowego.

Postępowanie sądowe wszczynane jest na wniosek Prokuratora lub Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (dalej: Gminna Komisja). Jeżeli więc chcielibyśmy, aby takie postępowanie zostało wszczęte, należy odpowiednio zawiadomić jeden z tych organów i poprosić o podjęci czynności. Wniosek do Gminnej Komisji kieruje się do komisji właściwej dla miejsca zamieszkania lub pobytu osoby uzależnionej. Wniosek taki teoretycznie nie musi spełniać specjalnych wymogów formalnych. Natomiast aby Gminna Komisja podjęła się czynności w sprawie musi on zawierać co najmniej dane osobowe osoby uzależnionej, które pozwolą na jej zidentyfikowanie, a także opis sytuacji dający podstawę do skierowania tej osoby na przymusowe leczenie odwykowe.

Skierowanie na przymusowe leczenie będzie możliwe, jeżeli dana osoba wskutek nadużywania alkoholu:

  1. powoduje rozkład życia rodzinnego,
  2. demoralizuje małoletnich,
  3. uchyla się od obowiązku zaspokajania potrzeb rodziny,
  4. systematycznie zakłóca spokój i porządek publiczny.

Przykładowy wzór wniosku można znaleźć tutaj: https://gcz.gdynia.pl/wp-content/uploads/2022/09/formularz-wniosku-o-przymusowe-leczenie-odwykowe.pdf [2]

Postępowanie sądowe

Po złożeniu wniosku do odpowiedniej Gminnej Komisji, ta może zarządzić poddanie się przez osobę uzależnioną badaniu przez biegłego w celu wydania opinii w przedmiocie uzależnienia od alkoholu. Biegły może wskazać również rodzaju zakładu leczniczego, do którego osoba powinna zostać skierowana. Następnie na wniosek Gminnej Komisji sąd właściwy dla miejsca zamieszkania lub pobytu osoby orzeka o obowiązku poddania się leczeniu w terminie miesiąca od dnia wpływu wniosku.

Sąd może orzec obowiązek poddania się leczeniu na tak długo, jak tego wymaga cel leczenia. Czas ten nie może być jednak dłuższy niż 2 lata od dnia uprawomocnienia się postanowienia o skierowaniu osoby na leczenie.

[1] World Health Organization, Global status report on alcohol and health 2018, Geneva, 2018.

[2] Dostęp: 08.09.22 r.

Wina w rozwodzie – czy walczyć o pyrrusowe zwycięstwo?

4 minut czytania
08.09.2022

Proces rozwodowy nierozłącznie kojarzy nam się z kwestią przypisania winy jednemu z małżonków lub z tzw. rozwiązaniem związku małżeńskiego bez orzekania o winie. W krajach Europy Zachodniej zauważalna jest tendencja do pomijania kwestii winy, domniemując, że, zgodnie ze znanym porzekadłem, „wina leży gdzieś pośrodku”, więc nie powinna stanowić istotnego przedmiotu procesu. Na marginesie warto przy tym wspomnieć, że nasze ustawodawstwo nie przewiduje możliwości stopniowania winy.

Podczas gdy często wina jednego z małżonków jest niejednoznaczna, a za rozwodem przemawiają okoliczności niejasne jak „niezgodność charakterów” czy „oddalenie się od siebie”, przesłanka winy nabiera znaczenia w przypadkach skrajnych, tj. związanych z doświadczaniem przemocy, uzależnieniem czy zdradą małżeńską. Ujawnienie dysfunkcyjnych zachowań współmałżonka może bowiem pośrednio wpłynąć na inne decyzje Sądu, chociażby w zakresie władzy rodzicielskiej i opieki nad małoletnimi dziećmi. Małżonek winny, w określonych przypadkach, jest też zobowiązany do zapłaty alimentów byłemu mężowi/byłej żonie.

Odwołując się do zapisów kodeksowych, wskazać należy, że od małżonka winnego (uznanego za wyłącznie winnego rozkładu pożycia) drugi z małżonków może wystąpić z żądaniem zapłaty alimentów, jeżeli rozwód pociąga za sobą istotne pogorszenie sytuacji materialnej małżonka niewinnego. Nie ma też konieczności, aby małżonek niewinny musiał przy tym znajdować się w niedostatku. Jest to tzw. rozszerzony obowiązek alimentacyjny małżonka wyłącznie winnego (art. 60 § 2 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego).

Szczególnie ważne jest to w odniesieniu do małżeństw, w których model rodziny przewiduje, że jeden z małżonków jest wyłącznie odpowiedzialny za pozyskiwanie środków finansowych na jej utrzymanie, drugi zaś skupia się na prowadzeniu gospodarstwa domowego i opiece nad dziećmi. Osoba zajmująca się tylko domem, w momencie rozpadu małżeństwa nie posiada żadnego zabezpieczenia ekonomicznego. Często też ma trudności ze znalezieniem zatrudnienia, ponieważ lata spędzone poza rynkiem pracy spowodowały, że jej kwalifikacje i doświadczenie nie przystają do obecnych realiów, przez co przestała być konkurencyjna. Szczęściem, z uwagi na zmiany społeczne w postrzeganiu tradycyjnych ról rodzinnych, takich sytuacji powoli jest coraz mniej.

Podział ról w małżeństwie, w ramach których żona zajmowała się wychowaniem i codzienną troską o dziecko, a mąż pracując zawodowo, miał dostarczać środków utrzymania dla rodziny – w sytuacji kiedy niepracująca żona na skutek rozwodu zostaje tych środków pozbawiona i musi sama zabiegać o ich pozyskiwanie, stanowi o znacznym pogorszeniu jej sytuacji spowodowanej rozwiązaniem małżeństwa (Wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 18 marca 2015 r., sygnatura akt I ACa 5/15).

Jednocześnie, w przypadku, gdy odstąpiono od orzekania o winie, każdy z rozwiedzionych małżonków, jeśli znajduje się w niedostatku, może zażądać zapłaty alimentów na swoją rzecz. Kryterium niedostatku jest zatem pojęciem bardziej restrykcyjnym niż istotne pogorszenie sytuacji materialnej. Dlatego też często sytuacje, które moglibyśmy uznać za istotne pogorszenie sytuacji materialnej, nie będą wystarczające dla uznania wystąpienia niedostatku.

W niedostatku znajduje się ten, kto nie może własnymi siłami zaspokoić swoich usprawiedliwionych potrzeb w całości lub w części; a usprawiedliwione potrzeby to takie, których zaspokojenie zapewni uprawnionemu normalne warunki bytowania, odpowiednie do jego stanu zdrowia i wieku. (Wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z dnia 03 lutego 2016 r., sygn. akt III Aua 1455/15).

Podkreślenia przy tym wymaga, że już sam fakt możliwości podjęcia pracy zarobkowej zapewniającej środki pieniężne na spełnienie podstawowych potrzeb, nie pozwala na przyjęcie, że taka osoba znajduje się w niedostatku (Wyrok Sądu Rejonowego w Białymstoku z dnia 13 maja 2014 r., sygn. akt IV RC 494/13).

Kwestia zasadności wniosku o orzeczenie winy przez Sąd jest zatem pewną kalkulacją zysków i strat.

Nie zapominajmy jednak, że kwestia ta nie jest znów taka zero-jedynkowa. Jeśli złożymy zgodny wniosek o odstąpienie od orzekania o winie, pomimo że ewidentnie leżała ona po stronie drugiego małżonka, pamiętajmy, że w przypadku, gdy to on znajdzie się w niedostatku, ma prawo zażądać alimentów od nas. Jedynie wyłączna wina wyklucza taką możliwość.

Badanie tej okoliczności w procesie istotnie wydłuża czas jego trwania. Wiąże się to dla nas z dłuższym przeżywaniem rozwodu, pozostajemy w sytuacji, w której już nie chcemy być, jesteśmy zmuszeni spotykać małżonka na sali sądowej.

Wyczerpujące zaangażowanie emocjonalne i pozostawienie sprawy rozwodu sprawą otwartą poddaje w wątpliwość to, czy powstałe w ten sposób zmęczenie psychiczne zostanie wynagrodzone poprzez orzeczenie o winie. Należy przeanalizować realność naszych żądań. Sąd bada bowiem możliwości zarobkowe i sytuację finansową każdego z małżonków. Jeśli dysproporcje są rzeczywiście znaczące – możliwe, że warto powalczyć.

Jako adwokat doradzam jednak klientom, aby uważnie przyjrzeli się wszystkim „kosztom” związanym z procesem, nie tylko tym wyrażonym w pieniądzu. Koszty procesu, koszty pomocy prawnej, koszt psychiczny związany z publicznym rozdrapywaniem ran, czas poświęcony na kontakt z Kancelarią i wizyty w sądach, to dopiero pełen obraz rzeczywiście ponoszonych kosztów. Z drugiej strony zwracam uwagę na to, że ustalenie winy pociąga za sobą konieczność wyciągania na światło dzienne tematów związanych z rodziną, uwidaczniających np. postawy moralne małżonków. Te okoliczności mogą mieć wpływ na stosunki pomiędzy rodzicami a dziećmi ustalane przez Sąd.

Gwoli przykładu, w procesie rozwodowym, w którym okoliczność, że mąż, ojciec dwójki wspólnych dzieci stron, zdradzał małżonkę, będzie przedmiotem orzekania o winie i zostanie udowodniona za pomocą dowodu z zeznań świadków czy korespondencji świadczącej o zdradzie, będzie brana przez Sąd pod uwagę przez pryzmat powierzenia stronom władzy i opieki nad dziećmi.

Natomiast przy sporach dotyczących wyłącznie spraw dzieci, kwestie dotyczące drugiej strony podnoszone są jedynie fragmentarycznie. W przypadku badania przesłanki winy w postępowaniu rozwodowym, Sąd jest zobowiązany prześledzić całokształt przebiegu małżeństwa, przez co wszelkie naganne zachowania małżonka uzasadniające przypisanie mu winy za rozkład pożycia małżeńskiego mogą stać się automatycznie podstawą do ukazania demoralizującego wpływu tego małżonka na dzieci i oceny jego wydolności wychowawczej.

Orzeczenie winy może zatem nieść ze sobą wymierne korzyści – swoisty sukces moralny i efekt ekonomiczny, w postaci pozyskania środków od małżonka wyłącznie winnego. Sami musimy jednak ocenić, czy w ostatecznym rozrachunku nie odniesiemy jedynie pyrrusowego zwycięstwa, a energia i czas poświęcone na spór sądowy nie zostałyby lepiej spożytkowane na samorozwój i pomnażanie własnych przychodów. Odpowiedniej oceny musimy dokonać na podstawie własnych możliwości, zarówno finansowych jak i psychicznych.

Adw. Elżbieta Bansleben

Budowanie więzi z dziećmi w okresie letnim.

2 minut czytania
30.08.2022

Kiedy myślimy o tym, jak zorganizować czas najmłodszym podczas wakacji letnich, niekiedy czujemy się winni. Że nie możemy zapewnić im zagranicznych wakacji. Że większą ich część spędzą u rodziny, a nie na różnorodnych atrakcjach. Warto w tym miejscu przypomnieć sobie, że najcenniejszym, co możemy dać dzieciom nie są wyszukane rozrywki. Jest to nasz czas i poświęcona im w tym czasie uwaga.

Nasz rodzinna miejscowość jako ukryty skarb wspomnień

Nawet zwykły spacer po miejscowości, w której dorastaliśmy, może okazać się świetną okazją do opowiedzenia dzieciom części swojej historii. Do której szkoły uczęszczaliśmy, w którym parku najczęściej odpoczywaliśmy na ławce i zwierzaliśmy się przyjaciołom ze swoich sekretów, dokąd poszliśmy z pierwszą sympatią na wyczekaną randkę. Takie z pozoru błahe opowieści pozwalają dziecku zobaczyć nas w innym świetle. Bardziej obrazowo zrozumieć, że kiedyś też byliśmy w ich wieku, że targały nami podobne myśli, emocje, wątpliwości czy problemy.

Wspólne spędzanie czasu z dziadkami

Podobnie aktywizować można dzieci i ich dziadków. W ich kontaktach różnice pokoleniowe mogą dawać o sobie znać. Sposobem na znalezienie wspólnego języka może okazać się angażowanie dzieci w proste czynności związane z codziennością dorosłych. Taką aktywnością może być np. wspólne przygotowywanie przetworów – na zimę oraz do natychmiastowego spałaszowania. Dzieci czują się potrzebne, ze swojej perspektywy odczuwają wpływ na efekt na podobnym stopniu, co dorośli. Tak przyrządzone smakołyki zjedzą też zdecydowanie chętniej niż powstałe bez ich udziału.

Mali pomocnicy w kuchni i ogrodzie

Zadania dzieci mogą być polegać np. na zbieraniu warzyw lub owoców w ogródku. Ich starannym umyciu, podawaniu dorosłym odpowiednich przypraw, naczyń i przyrządów kuchennych. Dzieci mogą pilnować, aby zawartość garnka nie wykipiała, obserwować jak w piekarniku wyrasta ciasto rozrobione przy ich udziale. W całym procesie dorośli mogą przemycić własne historie. To, jak oni kiedyś pomagali przy robieniu dżemów, dekorowaniu ciast czy wycinaniu kształtów klusek. Dzieci czują przez to, że są częścią pokoleniowej wymiany. Przeżywają podobne sytuacje, co wcześniej ich rodzice i dziadkowie. Pomaga to w budowaniu więzi i poczucia wspólnoty.

Dobre wspomnienia na całe życie

Jeśli sami wrócimy pamięcią do czasów własnego dzieciństwa, może się okazać, że właśnie takie obrazy pojawiają nam się przed oczami. Uśmiechnięte twarze, wzajemne zaczepki, odgłosy śmiechu, umorusane od składników do ciasta dłonie. W ten sposób możemy też sobie uświadomić, że to, co najlepiej zapadło nam w głowie, to emocje, jakie towarzyszyły całemu przedsięwzięciu. Czasem już nie pamiętamy dokładnie, jak wyglądała powstała w jego wyniku potrawa. Za to doskonale możemy odtworzyć to, co wówczas czuliśmy – radość, więź, zrozumienie, szczęście, poczucie bezpieczeństwa.

To z tymi pięknymi odczuciami powinniśmy wypuścić swoje dzieci w świat, aby mogły zawsze do nich wracać jak do bezpiecznej przystani. A jednocześnie kultywować tradycje wspólnego kucharzenia w przyszłości z własnymi dziećmi.